Menu Zamknij

Praca zdalna – moje odczucia po 3 miesiącach

Do napisania tego artykułu zainspirował mnie wpis Krystiana z bloga koddlo.pl. Sytuacja w jakiej się znaleźliśmy praktycznie wymusiła duże zmiany w świecie IT – w tym przejście na pracę zdalną całych firm. Nie inaczej było w Blue Media, z którą to od ponad 12 lat współpracuję.

Choć w wielu aspektach zgadzam się z Krystianem, to czytając jego wpis mam wrażenie, że jest on pisany z perspektywy singla, lub przynajmniej osoby bezdzietnej. Cóż, ja mam żonę i 3 dzieci: 2 chłopców w wieku 8 i 6 lat, oraz córkę – lat całych 2. Postanowiłem więc opisać naszą sytuację i to, jak praca zdalna wpłynęła na naszą rzeczywistość.

Żyjemy w świecie ciągłych zmian

Pod koniec lutego 2020 czułem, że coś się święci – pojawiły się coraz bardziej niepokojące informacje o koronawirusie w Chinach, coraz realniejsza była groźba rozprzestrzenienia się wirusa na kolejne kraje. Nie chcę się tu wdawać w dywagacje, czy zagrożenie jest poważne i czy podjęte środki zaradcze są właściwe – w pewnym momencie w marcu obudziliśmy się w nowej rzeczywistości.

Dla wielu firm w Polsce ogłoszony „lockdown” okazał się zabójczy, a przynajmniej bardzo dotkliwy. Stanęły całe branże, takie jak gastronomia, turystyka czy wszelkiej maści usługi. Jednak IT to specyficzny sektor gospodarki – i choć są firmy, które straciły klientów czy zamówienia – to generalnie większość firm została zmuszona do przejścia na zdalny tryb pracy i mogła działać dalej.

Blue Media

W Blue Media mamy Zarząd z głowami na karku – już na początku marca zostały wdrożone przygotowania do pracy zdalnej, choć tak naprawdę nikt nie spodziewał się tak długiego okresu utrudnień – dominowało przeświadczenie, że to wszystko potrwa góra kilka tygodni.

Do tej pory praca zdalna nie była w firmie zbyt rozpowszechniona – większość pracowników uważała, że wszelkie sprawy najszybciej rozwiązuje się na spotkaniu, a czasem nawet w kuchni na luźnej pogawędce. Dominowało przeświadczenie, że wydajnie i skutecznie pracuje się w zespole w biurze. Praca zdalna była ułatwieniem dla rodziców lub kiedy ktoś czuł się źle, przeziębił się itp. Tymczasem nagle stanęliśmy przed faktem: ze względów bezpieczeństwa biuro zostaje zamknięte, a cała firma przechodzi na pracę zdalną. Wszyscy pracownicy musieli praktycznie z dnia na dzień zorganizować sobie nowe miejsce pracy – we własnym domu. I tu dochodzimy do różnych doświadczeń 🙂

Stanowisko pracy

W moim przypadku przesiadka na pracę z domu była zupełnie bezbolesna ponieważ miałem już wcześniej zbudowane swoje własne „centrum sterowania światem” – czyli własny pokój-pracownię, z biurkiem, monitorami i komputerami. Wynika to z faktu, że jestem na takim etapie życia, kiedy to pożegnałem się z małym mieszkaniem w Gdańsku i wybudowałem odpowiednio duży dom na wsi, pod Wejherowem. Decyzja o budowie domu była podyktowana przede wszystkim stanem osobowym rodziny i względami ekonomicznymi – wybudowanie domu 160 m kw. na wsi i kupno 4-pokojowego mieszkania w Gdańsku to podobne koszty.

Tu dochodzimy do podstawowego warunku powodzenia pracy zdalnej – wydzielone pomieszczenie. Praca kątem w kuchni czy na kanapie w salonie, w małym mieszkaniu, gdzie spędzamy czas wraz z domownikami prędzej czy później stanie się udręką – dla wszystkich. I między bajki można wsadzić obraz młodej matki, która pracuje zdalnie na laptopie w przerwach między karmieniem dziecka, sprzątaniem i ogarnianiem całej reszty zajęć w domu. To tak nie działa.

Żeby wydajnie i efektywnie pracować, zwłaszcza w IT, jako programista, trzeba mieć wydzieloną przestrzeń, najlepiej taką, w której można się zamknąć. Nie bez znaczenia jest też stanowisko pracy – biurko, monitory, wygodne krzesło. Tu akurat firma wyszła pracownikom na przeciw – wiele osób wypożyczyło z biura swoje monitory i fotele.

Ja osobiście używam do pracy laptopa podłączonego do 2 monitorów zewnętrznych. Do tego duże biurko, wygodny fotel i szybkie łącze internetowe.

Centrum sterowania wszechświatem czasem służy też do grania w gry 🙂

Regularność i systematyczność – przy dzieciach? Powodzenia!

Wiele poradników pracy zdalnej podkreśla potrzebę wyrobienia sobie pewnych nawyków – wstawania o tej samej porze, rytuałów, systematyczności, dyscypliny. Zgadzam się – to wszystko jest ważne – ale w sytuacji gdy masz w domu małe dzieci – nawet najlepszy plan może wziąć „w łeb”. Dzieci to chaos, źródło entropii, istoty które zawsze Cię zaskoczą. A to budzeniem się w nocy, co kilka godzin, a to chorobą, marudzeniem – i jeszcze tysiącem innych rzeczy. Zwłaszcza jak jeszcze pada deszcz, nie można wyjść na dwór… wtedy dzieci się NUDZĄ! A nuda u dzieci to najgorszy wróg Twoich planów.

W moim przypadku pomaga pewna elastyczność – zarówno w czasie pracy jak i opieki nad dziećmi – zwłaszcza najmłodszą Natalką. Chłopcy są już dość samodzielni – potrafią sami się czymś zająć (lego, bajki, gry, lekcje). Córka wymaga póki co większej opieki i tu musimy się z żoną uzupełniać – kto akurat pracuje, a kto ma dziecko na oku.

W przypadku pracy w domu warto jest wytłumaczyć dzieciom, na czym taka praca polega i że nie mogą wparować do pokoju w dowolnym momencie ze swoją „najważniejszą na świecie sprawą”, zwłaszcza gdy tata ma telko… Czasem po prostu trzeba zamknąć drzwi na klucz – i tu przydaje się osobne pomieszczenie.

Samodzielność i asynchroniczność

To dwa – moim zdaniem – kluczowe aspekty udanej pracy zdalnej. Często słyszałem argument, że zespół musi siedzieć razem, żeby praca szła do przodu. Być może tak jest w przypadku zespołu, w którym jest dużo juniorów, których trzeba prowadzić praktycznie za rękę. Ja mam jednak szczęście być team leaderem mini-zespołu (bo 3-osobowego), który jest odpowiedzialny w Blue Media za front-end – i w którym to zespole programiści są na tyle dojrzali i ogarnięci, że mogą samodzielnie poprowadzić dany projekt. A takich projektów mamy kilkanaście… W takiej sytuacji wystarczy nam 2 razy w tygodniu „synchronizacja” na Zoomie, gdzie to dogadujemy co kto robi i w jakiej kolejności. Organizacja naszej pracy to temat na osobny, dość obszerny wpis, napiszę więc tylko, że taki podział pracy i duża doza wolności doskonale się u nas sprawdza – zadania są „dowożone” na czas, a wdrożenia odbywają się w zaplanowanych terminach.

Jeszcze odnośnie asynchroniczności – przy pracy zdalnej ważne jest by się nie blokować nawzajem. Taka sytuacja może się zdarzyć, gdy wykonanie jakiegoś zadania wymaga jednoczesnej pracy kilku osób. W naszym zespole najczęściej tworzymy front RESTowy do jakiegoś systemu backendowego – asynchroniczność uzyskujemy na przykład poprzez pracę na mockach JSONowych – symulujemy odpowiedź z API żeby móc zakodować front, nawet jeśli backendu jeszcze nie ma.

Taka asynchroniczność powoduje, że każdy może wykonać swoją pracę w najbardziej dogodnym dla siebie czasie. Nie każdy może pracować od 7 rano do 15 – z różnych względów czas pracy może być bardzo elastyczny.

Komunikacja – lepiej z kamerką niż bez

Wielu przeciwników pracy zdalnej uważa, że najszybciej można coś ustalić podczas bezpośredniej rozmowy. I generalnie jest to prawda, przy czym technologia znalazła i na to rozwiązanie – wideokonferencję.

Czasami łapiemy się na tym, że ciężko jest opisać daną sprawę na firmowym komunikatorze. W takich sytuacjach umawiamy się na szybkiego „call’a” – łączymy się na Zoomie i raz dwa omawiamy problem. Tu bardzo przydaje się obraz z kamerki – spora część informacji jest niewerbalna – przekaz gdy widzimy rozmówcę jest pełniejszy i szybciej przyswajalny dla naszych umysłów, niż sam sygnał audio. Obraz z kamerki mobilizuje też do ubrania się w coś bardziej formalnego niż pidżama 🙂

Komunikacja to nie tylko wymiana informacji o realizowanych zadaniach – to też kontakty towarzyskie z kolegami i koleżankami z pracy.

W naszym przypadku zostały wprowadzone następujące działania:

  • mamy osobny kanał na komunikatorze nazwany „Domowe biuro”, na którym witamy się ze współpracownikami, życzymy sobie miłego dnia i generalnie komunikujemy w kontekście pracy zdalnej
  • 2 razy w tygodniu o określonych godzinach chętni łączą się na wideokonferencji na Zoomie na przysłowiową „kawę” – żeby się zobaczyć, chwilę luźno pogadać.
  • Spotkania firmowe, np. podsumowanie kwartału czy większe spotkania działowe też są prowadzone w formie wideokonferencji. Rekord to ok 150 osób na raz. Takie spotkanie wymaga oczywiście pewnej dyscypliny od uczestników, ale jest jak najbardziej możliwe do zrealizowania.
  • Co jakiś czas nasz CEO lub inni członkowie Zarządu piszą mniej lub bardziej obszerny email, ze swoimi przemyśleniami, motywacjami i informacjami odnośnie bieżącej sytuacji. Co ciekawe, listy te spotykają się z dużym zainteresowaniem i odzewem wśród pracowników. Taka specyfika firmy 🙂

Odpowiedzialność

Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność…

Tą sentencję na pewno zna każdy fan „superbohaterów” ze świata DC czy Marvela. Ma ona też przełożenie na pracę zdalną – większa wolność i samodzielność wiąże się z większą odpowiedzialnością za swoją pracę.

Dlatego też praca zdalna na pewno nie jest dla każdego – jeśli ktoś chcę tylko „odpękać” te 8 godzin i zająć się swoim życiem – to praca w biurze będzie lepszym rozwiązaniem. Oczywiście można by się tu zastanowić nad motywacją takiej osoby, ale ja nie oceniam – każdy ma prawo do swoich wyborów.

Z moich obserwacji wynika jednak, że pracownicy dzielą się na tych „tylko” pracujących i tych zaangażowanych. Przy czym zaangażowanie nie oznacza klepania nadgodzin – oznacza realne przejmowanie się wytwarzanym „produktem” – dbaniem o niego, ulepszaniem, proaktywnym poszukiwaniem ulepszeń i nowych rozwiązań. Jeśli pracy zdalnej towarzyszy prawdziwe zaangażowanie i przejęcie się tym co się wytwarza, to nie trzeba się obawiać o efekty.

Kontrola – czy naprawdę jest podstawą zaufania?

Kontrola pracowników zdalnych – to temat dla wielu bolesny. Zwłaszcza jeśli pracuje się w korporacji, gdzie pracownik jest tylko trybikiem w wielkiej maszynie i przez perspektywę takiego trybika jest postrzegany.

Ile firm, tyle rozwiązań – ja jednak uważam, że jeśli firma stawia na ludzi i stara się zatrzymać pracowników zaangażowanych, to szczegółowa kontrola nie jest potrzebna – dużo lepsze jest zaufanie.

Przecież i im, i mnie chodzi tylko o dobro naszego klubu. Szczerość w naszym klubie to norma…

Nadmierna kontrola jest szkodliwa – burzy zaufanie i rodzi podejrzliwość – kierownik boi się, że pracownik się obija, a pracownik ma wrażenie inwigilacji każdego swojego kroku. Na szczęście w IT mamy na to sensowne rozwiązania:

  • logowanie czasu pracy – deklaratywne, wg odczucia danego programisty, przypisanie ilości spędzonego czasu do zadania. Nierealistyczne jest tu oczekiwanie, że suma zalogowanego czasu da 8 godzin – czasem będzie to więcej, czasem mniej. Moim zdalniem logowany czas jest ważny dla analityki projektu, ale nie może być kluczowy do oceny pracownika. O jakości pracy świadczy dostarczany kod i terminowość wykonanych prac.
  • code review – natury się nie da oszukać – jeśli piszemy kod, to to jest coś namacalnego co można ocenić i sprawdzić. Tu dbamy o jakość, możemy przedyskutować rozwiązania, zalecić jakieś zmiany i ulepszenia.
  • „dowożenie” – czyli wykonanie zaplanowanych prac w terminie i w dobrej jakości. To moim zdaniem kluczowy aspekt każdej pracy – naszym celem jest stworzenie produktu i koniec końców to będzie ocenione i docenione – czy produkt powstał, czy był na czas i czy wdrożenie było udane.

Nowa normalność – nic już nie będzie takie samo…

Sytuacja w jakiej się znaleźliśmy – pod wieloma względami trudna – jest jednak katalizatorem wielu zmian i przemian – zarówno w naszej mentalności jak i pracy. Nic już nie będzie takie samo. Zmieni się nasze spojrzenie na wartości, zdrowie, styl życia. Wiele osób doceni proste rzeczy i przyjemności – takie jak możliwość spotkania się z innymi ludźmi czy korzystanie z uroków przyrody – rzeczy które czasem ignorowaliśmy, uważając je za oczywiste.

W przypadku IT, czy konkretniej Blue Media, na pewno zmieni się podejście do pracy zdalnej. Ten test zdaliśmy – firma zachowała integralność, projekty idą do przodu, nic nie wybuchło, nic się nie rozpadło. Okazało się, że wiele spotkań, nawet z klientami, można załatwić szybciej i skutecznie online, że zespoły mogą pracować efektywnie w rozproszeniu. Siłą firmy nie jest piękne biuro, charyzmatyczny lider czy pieniądze… Prawdziwą siłą firmy są zmotywowani i zaangażowani pracownicy – którzy dostosują się do zmian i wciąż będą pracować efektywnie – bez bata nad głową, w elastycznych godzinach, czasem w kuchni, czasem z łóżka lub na tarasie przy kawce.

Dla mnie osobiście ostatnie kilka miesięcy to najlepszy okres w mojej pracy zawodowej. Nie tracę czasu na dojazdy do biura (40 km w jedną stronę), mogę więcej czasu poświęcić rodzinie, a jednocześnie mam udział w naprawdę poważnych projektach. Zdaję sobie sprawę, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i każdy ma własne odczucia i spostrzeżenia związane z tą sytuacją. Inaczej się pracuje w małym mieszkaniu, z dziećmi nad głową, a inaczej we własnym „biurze”. Wierzę jednak, że w przyszłości sporo się zmieni w podejściu do pracy zdalnej – wyciągniemy z obecnej sytuacji wnioski i sprawimy, że „work-life balance” będzie jeszcze lepszy.

8 komentarzy

  1. Koddlo

    Świetny wpis i dużo konkretnej treści. Faktycznie w wielu rzeczach się zgadzamy.

    Masz racje, piszę z perspektywy osoby bezdzietnej, ale nie singla. Mogę się tylko domyślać jak zorganizowanie sobie pracy przy dzieciach jest trudne. Fakt faktem trzeba znaleźć swój kąt, chociaż słyszałem już historie o płaczących pod drzwiami dzieciakach. 🙂

  2. Pawel

    Świetny artykuł, gratulacje za styl i narrację. Moja obecne zajęcie wyklucza pracę zdalną, ale część o odpowiedzialności za swój kawałek większej całości jaką l się tworzy, dotyczy każdego pracownika, niezależnie od branży.

  3. Maciek

    Nie bierz tego tak dosłownie 🙂 Chodzi mi ogólnie o godzenie opieki nad dziećmi z wydajną pracą – jeśli nie masz opiekunki lub współmałżonka, którzy zajmą się dzieckiem przez kilka godzin dziennie, to na dłuższą metę tak się nie da. Wydaje mi się, że wiem co mówię – mam 3 dzieci, żona dorywczo pracuje w domu, ja ostatnie 3 miesiące pracuję non-stop w domu – i wciąż się zmagamy – z dziećmi, z czasem, z całą logistyką z tym związaną – zwłaszcza jak dochodzi szkoła – ktoś musi odwieźć, ktoś przywieźć, a wszystko w takich godzinach, kiedy „normalny” człowiek siedzi w pracy.

    • Piotr

      „ktoś musi odwieźć, ktoś przywieźć, a wszystko w takich godzinach, kiedy „normalny” człowiek siedzi w pracy” – Maciek tutaj przydaje się asynchroniczny sposób pracy, do tego trzeba przywyknąć a nie jest to proste gdy trzeba się skupić na problemi. Też mam trójeczkę – żółwik 🙂

  4. Pingback:Praca zdalna - moje odczucia po 12 miesiącach - Nowoczesny Frontend

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *